Rekuperacja – a na co mi to potrzebne?

Jeszcze jakieś 10 lat temu o rekuperacji mało kto słyszał. Taka instalacja bywała uważana za niepotrzebną fanaberię a ten, kto instalował ją w swoim domu często uchodził za takiego co to „poprzewracało mu się w głowie”, ma za dużo pieniędzy albo chce się pokazać przed sąsiadami. Jak to więc jest z tą rekuperacją? To zachcianka czy konieczność?

Od dłuższego czasu w budownictwie coraz większy nacisk kładzie się na energooszczędność. Inwestorzy wybierają trzy- a nawet czteroszybowe okna z ciepłym montażem. Każdy zastanawia się czym izolować fundament, ściany i dach. Styropian, wełna, celuloza, piana? Styropian EPS czy XPS? Piana PUR czy PIR? Jak ogrzewać? Piecem gazowym, kotłem na paliwo stałe a może pompą ciepła? Przy podejmowaniu decyzji naturalnie próbujemy znaleźć kompromis pomiędzy nakładami inwestycyjnymi a kosztami późniejszej eksploatacji. Po dziesiątkach godzin analiz przychodzi czas na decyzje w kwestiach wyboru materiałów, systemów i wykonawców. W końcu rusza budowa a po kilku miesiącach jest gotowy.

Oto i on! Twój wymarzony dom! Piękny, ciepły i energooszczędny. Nowoczesny i szczelny. No właśnie. Szczelny. A co z wentylacją? Ciepłe okna w połączeniu z izolacjami z nieoddychających materiałów tworzą z domu hermetyczny termos. Mieszkańcy i zwierzęta domowe wytwarzają sporą ilość wilgoci – nawet kilka litrów na osobę na dobę. Do tego wilgoć powstająca po prysznicu czy kąpieli – nie wspominając już o tej, która uwalnia się do otoczenia podczas suszenia ubrań. Co z tą wilgocią zrobić? W sklepie widziałem kiedyś takie prowizoryczne pochłaniacze wilgoci – coś na zasadzie gąbki absorbującej jej nadmiar. Z gąbki regularnie wyciska się wodę i tak w kółko. Ale czy chodzi o to, żeby w każdym pomieszczeniu „instalować” takie ustrojstwo? W nowoczesnym domu – chyba nie 🙂 Są jeszcze przemysłowe osuszacze powietrza ale one sprawdzą się w celu usunięcia wilgoci technologicznej ze ścian czy elementów żelbetowych po budowie a nie do utrzymania właściwej kondycji powietrza gdy w domu pojawią się już mieszkańcy.

Wobec tego, może odpowiednim rozwiązaniem będzie wentylacja grawitacyjna czyli tradycyjna? Już śpieszę z odpowiedzią. Istnieje duże prawdopodobieństwo, ba, nawet pewność, że kiedyś mieszkałeś w domu z tradycyjną wentylacją. Jak wspominasz jej działanie? Zapewne czasem nie działała wcale, niekiedy za mocno, a znowu innym, zamiast wyciągać powietrze, z kratki wentylacyjnej dmuchało. Pół biedy, jeśli dom miał już swoje lata i był wyposażony w nieszczelne okna – wówczas można było mówić o jakimś dopływie świeżego powietrza. Ale ten „kij” miał dwa końce – zapłatą za względnie działającą wentylację był chłód i podmuchy powietrza z okiennych nieszczelności. Natomiast przy szczelnych oknach właściwy obieg powietrza był zupełnie niemożliwy.

„Ale są przecież nawietrzniki do okien…” No tak, tylko ja się pytam: po kiego grzyba zamawiasz trzyszybowe okna z ciepłym montażem, skoro tę piękną, ciepłą i drogą stolarkę chcesz podziurawić, żeby do pomieszczeń dostawało się zimne powietrze? Podpowiem Ci: lepiej zamów tańsze i mniej szczelne okna a za zaoszczędzone pieniądze pojedź na wakacje albo kup coś ładnego żonie czy mężowi.

W tej całej gonitwie za energooszczędnością zapomina się często właśnie o wentylacji. Budując nowoczesny dom z tradycyjną wentylacją masz do wyboru dwie opcje: albo w domu będzie ciepło ale na ścianach prędzej czy później pojawi się wilgoć i grzyb, albo dom będzie dobrze przewietrzony ale zarazem energochłonny. Tak źle i tak niedobrze. Tym bardziej, że mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że strata ciepła przez grawitacyjną wentylację we współczesnym budynku generuje nawet 50% łącznych kosztów ogrzewania. Czy zatem budowa ciepłego i niskoenergetycznego domu przy jednoczesnym cichym przyzwoleniu na to, żeby ciepło z domu bez kontroli „uciekało w gwizdek” (czyt. komin) jest dobrym kierunkiem? Odpowiedź zostawiam Tobie.

Jak powyższe problemy rozwiązuje rekuperacja? Otóż zapewnia optymalny dopływ świeżego powietrza „24/7?, usuwa z domu wilgoć a – co najważniejsze – w tym procesie odzyskuje nawet powyżej 95% ciepła ze zużytego powietrza. Co to oznacza w praktyce? Na przykład to, że mając w domu 22 stopnie a na zewnątrz 0, po przejściu przez wymiennik świeże powietrze będzie miało temperaturę ok. 20 stopni. „Jak to możliwe?” – zapytasz. „Przecież jeśli do kilogram lodu o temperaturze 0 stopni dodam litr wody o temperaturze 22 stopnie to otrzymam wodę o temperaturze 11 stopni! Coś tu nie gra!” I z pozoru owszem. Tymczasem cały sekret tkwi w zasadzie działania krzyżowo-przeciwprądowego wymiennika ciepła – ale o tym innym razem 🙂

Tak więc dom wyposażony w system rekuperacji będzie nieporównywalnie tańszy w eksploatacji od domu z tradycyjną wentylacją. Rekuperacja gwarantuje też optymalny mikroklimat i kondycję powietrza a przez to chroni budynek, przedłuża czas jego użytkowania i poprawia samopoczucie mieszkańców. Jeżeli weźmiesz pod uwagę, że koszt instalacji takiego systemu można znacząco zredukować, choćby przez rezygnację z budowy kominów w domu, decyzja o zamontowaniu rekuperacji staje się naturalnym wyborem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *